Na to pytanie wydaje się znaleźli odpowiedź europejscy politycy. Z inicjatywy Holandii i Szwecji podjęta została dyskusja w zakresie rezygnacji z zamieszczania na etykietach niektórych środków spożywczych (np. ryżu, kawy, makaronów) informacji o dacie minimalnej trwałości. Oznaczenie „Najlepiej spożyć do….” w ich ocenie przyczynia się w niechlubny sposób do marnotrawienia żywności przez europejskich konsumentów. A problem nie jest błahy. Jak wynika z szacunków Komisji Europejskiej, w całej Unii rocznie aż 15 mln ton dobrego jedzenia trafia do kosza tylko dlatego, że Europejczycy sugerują się terminami ważności zawartymi na opakowaniach. Przypomnijmy – na etykietach możemy znaleźć dwa rodzaje informacji:
- Termin przydatności do spożycia, oznaczony sformułowaniem: „Należy spożyć do….”, oraz
- Datę minimalnej trwałości, oznaczoną sformułowaniem: „Najlepiej spożyć do….”.
Terminem przydatności do spożycia oznaczane są co do zasady produkty nietrwałe mikrobiologicznie i hasło „Należy spożyć do….” ma ostrzegać konsumenta, że po jego upływie produkt może mieć niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Dlatego NALEŻY go spożyć przed upływem wyznaczonej daty. Inaczej rzecz się ma z datą minimalnej trwałości. Hasło „Najlepiej spożyć do….” informuje tylko o tym, że produkt do wskazanej daty zachowuje swoje najlepsze właściwości jakościowe, a po jej upływie wcale nie musi stanowić zagrożenia. Nie wszyscy konsumenci jednak o tym wiedzą i wyrzucają żywność pomimo tego, że nadaje się ona do spożycia i tylko dlatego, że upłynęła data minimalnej trwałości. Stąd też planowana interwencja unijnego prawodawcy.
Jednak prawodawca unijny jedno, a krajowy drugie. Zdemaskujmy nasz krajowy absurd. Pragnę zwrócić uwagę na art. 52 naszej ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, który tak stanowi: „Środki spożywcze oznaczane datą minimalnej trwałości lub terminem przydatności do spożycia mogą znajdować się w obrocie do tej daty lub terminu”. Naruszenie zaś tego przepisu – zgodnie z art. 100 ust. 1 pkt 1 tej samej ustawy – jest wykroczeniem, za które grozi kara grzywny. Paradoksalnie więc nie tylko konsument, ale także polski ustawodawca zdaje się nie zauważać różnicy pomiędzy terminem przydatności do spożycia i datą minimalnej trwałości. I podczas gdy Unia dąży do tego, by środki spożywcze o długim „półkowym życiu” (ang. shelf-life) pozostawały w obrocie jak najdłużej, my karzemy za obecność na rynku produktów zupełnie bezpiecznych i o dobrych walorach jakościowych. Chyba więc czas najwyższy na porządki w tej kwestii (pisałam zresztą o tym także w naszym Komentarzu do ustawy – zachęcam do lektury: www.food-law.pl/publikacje/.
Nie ukrywam, że sprawa leży nam – tj. Centrum Prawa Żywnościowego – głęboko na sercu. Dlatego też zaangażowaliśmy się we współpracę z Federacją Polskich Banków Żywności (www.food-law.pl/o_nas/pro_bono) i zamierzamy wspierać każdą inicjatywę dążącą do wyeliminowania przejawów nieracjonalnej polityki żywnościowej. Serdecznie do tego zachęcamy także wszystkich naszych Klientów i Sympatyków!
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
15 milionów ton to ok 1 kg żywności dziennie dla każdego Polaka. Niesamowite.