Od dziś radykalnie zmienia się sytuacja prawna napojów energetyzujących. Zmiana dotyczy przede wszystkim ich składu. Co ciekawe, wielka zmiana w warunkach wprowadzania tych produktów na rynek polski nastąpiła nie w wyniku celowego działania prawodawcy i przyjęcia szczególnego aktu prawnego, ale niejako „prawnym rykoszetem”.
Być może niewiele osób zwraca na to uwagę, ale napoje energetyzujące, pod kątem prawnym, nie są „zwyczajnymi” środkami spożywczymi. Większość napojów energetyzujących, czyli gazowanych, bezalkoholowych napojów pobudzających, była dotychczas wprowadzana do obrotu jako tzw. środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego, a dokładniej środki spożywcze zaspokajające zapotrzebowanie organizmu przy intensywnym wysiłku fizycznym, zwłaszcza sportowców. Prawo mówiło tutaj o sportowcach, ale oczywiście napoje energetyzujące dedykowane były wszystkim osobom w stanach wzmożonego wysiłku fizycznego bądź psychicznego (kierowcom, studentom itd.). Podstawowymi składnikami tych produktów to najczęściej kofeina, tauryna oraz witaminy. Ten rodzaj produktów podlegał szczególnej regulacji, która jednak nie wprowadzała żadnych ograniczeń w zakresie ilości stosowanych witamin (poza oczywistym ogólnym nakazem wprowadzania na rynek żywności bezpiecznej). I tak w napojach z tej grupy znaleźć można było zawartość np. witaminy B6 czy B12, które – jak potwierdza rozporządzenie nr 432/2012 – „przyczyniają się do zmniejszenia uczucia znużenia i zmęczenia”, na poziomie zarówno 15% dziennej referencyjnej wartości spożycia (a wiec w uproszczeniu – dziennego zapotrzebowania), jak i 150% tej wartości. Ich ilość w produkcie nie jest więc obojętna.
I co się zmienia? Od 20 lipca 2016 r. – czyli od dziś – zaczyna obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 609/2013 z dnia 12 czerwca 2013 r. w sprawie żywności przeznaczonej dla niemowląt i małych dzieci oraz żywności specjalnego przeznaczenia medycznego i środków spożywczych zastępujących całodzienną dietę, do kontroli masy ciała, które uchyla ogólną kategorię środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego. Niektóre produkty objęte dotychczas tą kategorią zostały na nowo uregulowane w ww. rozporządzeniu, jednak „żywność dla sportowców” nie. W konsekwencji produkty te wpadną w inne dotychczas istniejące kategorie prawne. Przykładowo, odżywki w proszku będą mogły być kwalifikowane jako suplementy diety, ale te produkty, które nie spełniają wymogów dla suplementów, wpadną najpewniej w kategorię tzw. żywności wzbogaconej. I to jest właśnie kazus napojów energetyzujących.
Żywność wzbogaconą, a więc taką do której dodawane są witaminy, składniki mineralne bądź inne substancje o działaniu fizjologicznym, reguluje na poziomie unijnym rozporządzenie nr 1925/2006. Samo to rozporządzenie również nie przewiduje maksymalnych progów zawartości witamin i minerałów. Takie ograniczenie jednak przewiduje polskie rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 16 września 2010 r. w sprawie substancji wzbogacających dodawanych do żywności. Wprowadza ono ogólny zakaz stosowania przy wzbogacaniu żywności witamin i minerałów w ilości wyższej niż 50% dziennej referencyjnej wartości spożycia. Czyli zamiast 1,4 mg witaminy B6, można dodać jedynie 0,7 mg/100ml. I tu pojawia się problem. Rozporządzenie to było bowiem „skrojone” pod produkty powszechnego spożycia, np. jogurty, pieczywo, czy kawa, a nie pod produkty szczególne, podlegające do tej pory pod przepisy odrębne, do których – do dziś – należały także „energetyki”.
Automatyczne zakwalifikowanie napojów energetyzujących do grupy żywności wzbogaconej oznacza zatem, że nie mogą być do nich dodawane witaminy i minerały w ilości wyższej niż 50% dziennej referencyjnej wartości spożycia. Biorąc jednak pod uwagę, że ograniczenie to wynika z przepisów krajowych (a nie unijnych), nie dotyczy ono producentów we wszystkich krajach Unii. Producenci spoza Polski mogą dodawać te składniki na dotychczasowym poziomie, chyba że ich wewnętrzne prawo także przewiduje jakieś ograniczenia. O ile jednak takich ograniczeń nie ma, to zgodnie z zasadą swobodnego przepływu towarów, takie produkty mogą być swobodnie wprowadzane na polski rynek. Stawia to krajowych producentów w niezbyt korzystnej pozycji konkurencyjnej, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, że zawartość w napoju energetycznym „pobudzających witamin” ma szczególnie istotne znacznie.
I co teraz? Teraz krajowi producenci muszą w popłochu zmieniać receptury, zmniejszając ilości witamin. Do kogo mogą mieć pretensje? Na pewno nie do prawodawcy unijnego, dla którego problem ten nie istnieje, bo na poziomie unijnym nie ma takiego ograniczenia. Żal może pojawić się wobec prawodawcy polskiego, który nie przeprowadził wystarczająco pogłębionej oceny skutków wprowadzenia rozporządzenia nr 609/2013 w kontekście regulacji krajowych. Nie wydaje się bowiem, by brak nowelizacji rozporządzenia krajowego był działaniem celowym. Pokazuje to więc doskonale, że rewolucja może dokonać się także przypadkiem – nie tylko poprzez działanie, ale także przez zwykłe zaniechanie.
Więcej o ww. problemie przeczytają Państwo w: https://sip.lex.pl/#/publikacja/470059046
Aby móc przeglądać komentarz, konieczne jest zalogowanie się do programu LEX: https://borg.wolterskluwer.pl
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witam.
Ciekawi mnie co Pani sądzi na temat cukru i syropu glukozowo-fruktozowego. Według mnie JEST to konserwant. Twierdzę to z czynników naturalnych takich jak np. jabłka, które same w sobie są słodkie. Dzięki wytworzonym cukrom ich trwałość jest długa, inaczej taki owoc zgniłby w dwa, trzy dni. Nie patrzę w tej chwili co o cukrze i syropie mówi polskie polskie prawo żywieniowe i inne podobne.
A według Pani?
Dzień dobry, dziękuję za ciekawe pytanie. Tak jest wiele naturalnych komponentów, które mają funkcję konserwującą. Przykładowo, w roślinach mogą być zawarte azotyny. Kiedy na produkcie z zawartością takiej rośliny (np. selera) znajdziemy zapis „bez konserwantów”, to może to być problematyczne, bo de facto w produkcie zawarty jest konserwant.