W wyroku z 11 listopada 2021 r. w sprawie C-388/20 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej doprecyzował zasady podawania w oznakowaniu środków spożywczych informacji o wartości odżywczej.
Sprawa wprawdzie zawisła przed TSUE w kontekście powtórzenia informacji o wartości odżywczej na froncie opakowania, jednak TSUE skupił się w niej na interpretacji przepisów, które dotyczą nie tylko sposobu powtarzania tej informacji, ale także konstruowania „bazowej” informacji o wartości odżywczej w formie tabeli lub w formacie liniowym.
Stąd powinna ona zainteresować wszystkich producentów żywności, a w szczególności tych, którzy wprowadzają na rynek produkty wymagające przygotowania.
Wartość odżywcza na produktach wymagających przygotowania – co orzekł Trybunał?
W dużym skrócie – Trybunał wskazał jak należy intepretować art. 31 ust. 3 rozporządzenia nr 1169/2011.
Przepis ten brzmi:
Wartość energetyczna i ilości składników odżywczych, o których mowa w art. 30 ust. 1-5, odnoszą się do żywności w postaci dostępnej w sprzedaży.
W stosownych przypadkach informacje mogą się odnosić do żywności po przygotowaniu, pod warunkiem że podawane są wystarczająco dokładne instrukcje dotyczące przygotowania, a informacje odnoszą się do żywności przygotowanej do spożycia.
Zdaniem Trybunału możliwość podawania informacji o wartości odżywczej dla produktu po przygotowaniu „ma zastosowanie wyłącznie do żywności, która wymaga przygotowania i której sposób przygotowania jest z góry określony„.
Warto dodać, że kryteria te dotyczą zarówno podawania informacji w standardowej formie tabeli lub w formacie liniowym, jak i powtarzania informacji o wartości odżywczej na froncie opakowania (zgodnie z zasadami wyrażonymi w art. 30 ust. 3 i art. 33 ust. 2 tego rozporządzenia).
Takie stanowisko Trybunał oparł na wykładni celowościowej rozporządzenia nr 1169/2011 podnosząc, że w przypadku gdy:
daną żywność można przygotować na różne sposoby, informacje dotyczące wartości energetycznej i ilości składników odżywczych żywności po jej przygotowaniu zgodnie z sugestią producenta nie pozwalają na dokonanie porównania z odpowiadającą jej żywnością innych producentów, zważywszy, że obliczenie wartości energetycznej i ilości składników odżywczych produktu, który może być przygotowany na różne sposoby, jest z definicji niepewne, ponieważ w sposób konieczny ulega ono wahaniom w zależności od sposobu przygotowania.
Na czym polega nowość?
Do tej pory praktyka rynkowa wyglądała w ten sposób, że producenci produktów, które mogły być przygotowane na wiele sposobów i/lub być spożyte także „na surowo” – mieli wybór.
Informacje o wartości odżywczej mogli podawać dla produktu w postaci dostępnej w momencie sprzedaży (np. musli bez dodatków w postaci mleka czy jogurtu) bądż też dla wybranego sposobu przygotowania (np. dla musli z dodatkiem mleka), pod warunkiem, że wyraźnie wskazywali, jakiego sposobu przygotowania dotyczy ta informacja i że sposób przygotowania był rozpisany w oznakowaniu.
Często na etykietach były podawane oba te przeliczenia.
Teraz Trybunał ograniczył tę możliwość.
Zgodnie z pierwszym wymogiem wskazanym w orzeczeniu, przeliczenie dla żywności po przygotowaniu możliwe jest tylko, kiedy produkt wymaga przygotowania.
Jeśli produkt może być spożyty zarówno „na surowo”, jak i po przygotowaniu, to producent powinien podać jego wartość odżywczą WYŁĄCZNIE dla postaci dostępnej w momencie sprzedaży. Kryterium to jest zrozumiałe.
Więcej problemów może jednak przysparzać druga z przesłanek wskazanych w omawianym wyroku.
Możliwość podawania informacji o wartości odżywczej w przeliczeniu na żywność po przygotowaniu dotyczy bowiem nie tylko produktów, które muszą być przygotowywane, ale także takich, których sposób przygotowania „jest z góry określony” i obie te przesłanki muszą być spełnione łącznie.
Co oznacza „z góry określony sposób”?
Odpowiedzi na to pytanie warto szukać w opinii Rzecznika generalnego, na której oprał swój wyrok TSUE.
Rzecznik stwierdza, że informacja o wartości odżywczej może być podana w przeliczeniu po przygotowaniu tylko dla żywności, „którą można przygotować w JEDEN określony sposób”.
Jak jednak rozumieć ten „jeden sposób”?
Rzecznik wskazuje tutaj:
na przykład zupa w proszku, w przypadku której jedyny sposób przygotowania z góry określa ilość wody, którą należy dodać, i czas gotowania, lub budyń w proszku czy też produkty gotowe (na przykład pierogi). Cechą charakterystyczną żywności tego rodzaju jest to, że może zostać przygotowana do spożycia w zasadzie tylko w jeden określony sposób, co umożliwia bezpośrednie porównanie z podobnymi środkami spożywczymi. Prawdą jest, że takie porównanie nie zawsze opiera się na pełnej równoważności w szczególności dlatego, że wartości odżywcze składników dodatkowych mogą się różnić. Wydaje mi się jednak, że czynnik arbitralny takiego porównania jest z pewnością ograniczony.
Patrząc na powołane przez Rzecznika przykłady można wnioskować, że „jeden sposób” nie powinien być traktowany restrykcyjnie i dosłownie.
Przykładowo bowiem budyń może być przygotowany z wodą, z mlekiem (o różnej zawartości tłuszczu) a nawet z napojem roślinnym (np. napojem sojowym), a mimo to Rzecznik nie zaliczył go do kategorii produktów, które mogą być przygotowane „na wiele sposobów”.
Rzecznik zauważa, że w zależności od dodanego składnika, wartość odżywcza wyrobu gotowego może się zmieniać i pewne rozbieżności będą nieuniknione, ale chodzi o minimalizowanie tych rozbieżności.
Można więc z tego wnosić, że w przyjętym przez TSUE kryterium „z góry określonego sposobu” będzie chodziło o sposób ZWYCZAJOWO przyjmowany dla danego produktu/danej kategorii produktów, a nie jeden dowolnie wybrany przez producenta i wskazany w oznakowaniu.
Za taką interpretacją zdaje się przemawiać także fakt, że pomimo sugestii Rzecznika, by konkluzja wyroku brzmiała „na jeden sposób”, TSUE nie zdecydował się na to sformułowanie i przyjął szerszy termin „z góry określonego sposobu”.
Temu szerszemu pojęciu należałoby więc nadać inne/szersze znaczenie niż dosłowny „jeden sposób”.
Kolejne dylematy
Pozostaje tu oczywiście pytanie o to, jak określać granicę pomiędzy produktami mogącymi być przygotowywane na wiele różnych sposobów (jak np. będące przedmiotem sprawy musli), a tymi, które wprawdzie mogą być przygotowane na kilka sposobów, ale zwyczajowo przyjmuje się dla nich jeden, „z góry określony” (np. wskazany przez Rzecznika budyń).
Jak producenci powinni tu dbać o minimalizowanie rozbieżności?
Czy powinni robić pogłębione badanie rynkowe danej kategorii produktowej i weryfikować, dla jakiego sposobu przygotowania inni producenci zazwyczaj/w większości przeliczają wartość odżywczą?
Kwestii tych nie poruszył TSUE i zapewne trzeba będzie poczekać na praktykę organów urzędowej kontroli żywności.
Myślę jednak, że producenci na nic nie będą tutaj czekać.
W przypadku jakichkolwiek wątpliwości wybiorą najbardziej bezpieczny dla nich sposób deklaracji wartości odżywczej, czyli zadeklarują ją po prostu dla produktu w postaci dostępnej w sprzedaży.
Pytanie tylko jaką wartość będzie miała taka informacja dla konsumenta, skoro produkt i tak będzie spożywany po przygotowaniu, gdzie jego wartość odżywcza może się diametralnie różnić?
Co konsumentowi powie np. informacja o wartości odżywczej samego proszku?
Czy na jej podstawie będzie on w stanie dokonać w pełni świadomego wyboru?
Agnieszka Szymecka-Wesołowska
dr nauk prawnych
Photo by Claudia Soares on Unsplash
***
Nutri-score wprowadza w błąd
„System Nutri-score wprowadza w błąd, nie został przyjęty ani nawet uznany przez nasz kraj za właściwą metodę wspomagania konsumenta w podejmowaniu własnych wyborów żywieniowych” – do takich konkluzji doszedł włoski Urząd Ochrony Konkurencji.
W opublikowanej 1 sierpnia br. decyzji uznał, że używanie systemu Nutri-score stanowi nieuczciwą praktykę handlową [Czytaj dalej…]
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Z pewnością nie da się określić wszystkich możliwych sposobów przygotowania danej rzeczy, leczy uważam, że sporządzanie wartości odżywczej dla produktu takiego jaki jest w trakcie sprzedaży, moim zdaniem jest jak najbardziej prawidłowe, gdyż producenci nie mogą analizować tysiąca różnych sposób na przygotowanie danego posiłku. A zakładanie czegoś jest niepotrzebną fatygą, gdyż osoba, która skorzysta z innego produktu nie będzie wiedziała jak przeliczyć wartości na swój przykład podania. Łatwiej jest na przykład doliczyć wartości odżywcze dolanego mleka niż stosować różnego rodzaju przeliczenia.
Dziękuję za komentarz i praktyczne spostrzeżenie. Myślę, że jednak czasem podanie wartości odżywczej w odniesieniu do produktu po przygotowaniu ma sens dla konsumenta. Nie musi on bowiem dokonywać przeliczeń sumując np. ilość kalorii w musli i mleku, ale ma tę informację podaną „na tacy”.