Na rynku żywności, jak na rynku mody. Co rusz jakiś nowy trend. Po „eko food”, „etno food” i „ethical food” przyszedł czas na „gender food”! http://wyborcza.biz/biznes/1,100969,12006230,_PB___Jedzenie_to_bardzo_meska_rzecz.html
Teraz i żywność ma płeć
Poprzedni wpis: Co jeść, Panie Premierze?
Następny wpis: Porządki w oświadczeniach czas zacząć!
{ 3 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Jako przeciętny konsument zauważyłem już takie różnicowanie ze względu na płeć dość dawno w branży spożywczej. Dlatego trudno mi jest się zgodzić z autorem tekstu, że firmy spożywcze dopiero teraz zaczynają to robić. Od kilku, jeśli nie od kilkunastu lat, mamy na rynku sporo produktów dedykowanych właśnie raczej dla Pań. Dodatkowo jest to podkreślane w intensywnych kampaniach reklamowych. Mam tutaj na myśli choćby takie produkty określane mianem „fit”. Czy widział ktoś reklamę płatków śniadaniowych które są nisko-tłuszczowe, zapewniają płaski brzuch, smukłą linię skierowaną do innej grupy docelowej niż płeć piękna? Ja nie. Takie produkty mamy już od dawna i właśnie skierowane specjalnie dla Pań. A płatki śniadaniowe „fit” to jeden z przykładów. Jedyna różnica pomiędzy opisanym produktem dla panów a tymi od lat reklamowanymi dla pań jest taka, że na tych pierwszych mamy napisane „MEN”. A tak przy okazji – ciekawe jak ma się oznakowanie taką informacją do przepisów prawa żywnościowego?
Panie Konradzie, zgodzę się z Panem i … nie zgodzę. Zgoda co do tego, że z dedykowaniem produktów pod kątem płci mieliśmy rzeczywiście do czynienia już od dawna. Tak jak płatki z dopiskiem „fit” od dawna kierowane są – w sposób mniej lub bardziej bezpośredni – do kobiet, tak np. napoje energetyzujące wykorzystujące w swoich reklamach wizerunek znanych piłkarzy czy koszykarzy – raczej do mężczyzn. W nowym trendzie – nazwijmy go sobie właśnie „gender food” – targetowanie jest jednak bardziej oczywiste – żeby nie powiedzieć – „pisane dużymi literami” i ma to swoje psychologiczne uzasadnienie. Sygnalizuje to jeden z bloggerów „na temat”.
Co do przepisów prawa żywnościowego, to używanie w odniesieniu do żywności wzmianki „men” czy „woman” kwalifikowałabym jako dobrowolny element oznakowania, prezentacji czy reklamy. Podobnie, jak inne tego rodzaju elementy, nie może on wprowadzać konsumenta w błąd. Otwiera się zatem pytanie czy i w jakim zakresie takie oznakowanie może być mylące dla konsumenta. Kto wie, co pokaże w tym zakresie praktyka i rynek 🙂
Nie słyszałem o tym, ale szczerze powiem, że dla mnie to jakaś bzdura. Nie powinniśmy rozdzielać tak jedzenia… tak jakby kobiety i mężczyźni pochodzili z innych planet. Bo w końcu obciachem będzie jedzenie przez mężczyznę „damskiego” jogurtu (o ile już nie jest)